W minionym tygodniu magazyn NME opublikował wyniki swojego plebiscytu na Festiwalowy Hymn Roku 2013. Całość dostępna tutaj Pod wpływem tej galerii zacząłem się zastanawiać nad swoją szczególną dziesiątką pożegnanego już sezonu festiwalowego 2013. Wszystko co znalazło się na mojej liście to piosenki, których brzmienie live, choć jedną w dość nietypowym wykonaniu, sprawdziliśmy w tym roku. Nie ma nic piękniejszego niż rozgwieżdzone niebo i potężny wokal płynący ze sceny!
10. James Arthur - Impossible
Tak naprawdę James Arthur nie grał na żadnym festiwalu w tym roku. O ile się orientuję, nie wydał on jeszcze żadnej płyty. Swoją popularność zawdzięcza występowi w brytyjskiej wersji X-Factora. Miejsce na tej liście zaś zapewniło mu naszemu fenomenalnemu wykonaniu kawałka "Impossible". Javier Stage, droga krajowa numer 10, szarzało już. W drodze powrotnej z Open'era, stojąc w korku, przy w pełni otwartych oknach dzieliliśmy się z resztą kierowców maksymalną mocą głośników samochodu i naszych gardeł. Był nawet podział na głosy i profesjonalne chórki! Szczęście, ze nikt tego nie nagrał :)
9. Capital Cities - Safe and Sound
Panowie na listę wdarli się przebojem. Jednym co prawda, ale za to wyśpiewanym chóralnie przez cały mniejszy namiot Selectora. Mam pewne podejrzenia, że był to najgłośniej zaśpiewany przez publiczność kawałek tegorocznego, teraz już warszawskiego, festu. Dodatkowy plus za genialną imprezę z remixami tegoż utworu i rozkręcenie, dosłowne, naszych kurtek i innych ciepłodajnych kapot.
8. Alt-J - Breezblocks
"An-drzej! An-drzej!" Nie mogło ich tu zabraknąć, między innymi dzięki temu pięknemu słownemu żarcikowi stworzonemu przez oczekującą na kwartet publiczność. Utwór, któremu brakuje klasycznych 'hymnowych' cech znalazł sie tutaj dzięki ambitnemu tłumowi, który próbował śpiewać razem z wokalistą, niestrudzony tym, że jedyne co jakkolwiek zabrzmiało, to "tadadadam".
7. Woodkid - Iron
Czy ten wybór w ogóle trzeba uzasadniać? Za epickość, patos, wachlarz instrumentów w ogarniętym elektroniką świecie. Za niesamowitą oprawę wizualną występu i za to, że sprawił, iż na żywo oglądaliśmy czarno-biały teledysk.
MOC! Tak najkrócej można określić wykonanie tego kawałka na żywo. Słuchając ciężkiej acz przyjemnej gitary można było zapomnieć, gdzie się znajdujemy. Coke Live kojarzy się raczej z hip-hopem bądź z lżejszymi dźwiękami gitar. Tutaj na chwilę przenieśliśmy się w świat prawdziwego, męskiego rocka. Niestety tylko na chwilę, bo później Biffy wrócił do swoich nowych, lotnych i swobodnych brzmień.
6. Biffy Clyro - That Golden RuleMOC! Tak najkrócej można określić wykonanie tego kawałka na żywo. Słuchając ciężkiej acz przyjemnej gitary można było zapomnieć, gdzie się znajdujemy. Coke Live kojarzy się raczej z hip-hopem bądź z lżejszymi dźwiękami gitar. Tutaj na chwilę przenieśliśmy się w świat prawdziwego, męskiego rocka. Niestety tylko na chwilę, bo później Biffy wrócił do swoich nowych, lotnych i swobodnych brzmień.
5. Florence and The Machine - No Light, No Light
Florence, wespół z Woodkidem, definiują wszystkie skojarzenia, jakie budzi we mnie słowo "hymn". Odpowiednio wyważona patetyczność, skupienie na prawdziwych instrumentach, niebanalny, głęboki, nieco dramatyczny wokal. W wypadku Welch dodatkiem jest lotny refren i piękne spadające gwiazdy, które pojawiły się na niebie za sceną podczas jej tegorocznego występu w Krakowie.
4. Rihanna - Diamonds
Rihanna tak naprawdę nie była częścią żadnego festiwalu, choć kojarzona jest ściśle z tym największym. Po koncercie na Babich Dołach spłynęła na nią fala krytyki za kiepski występ oparty głównie na playbacku, okrojonej produkcji i setliście a przede wszystkim, za godzinne spóźnienie. Całość jednak została podsumowana przez kawałek, który największych fanów przyprawił o histerię, poirytowanych widzów rozchmurzył, całej reszcie dał to, po co przyszli tego dnia na teren openera - Rihanna udowodniła nam bez backgroundowych wspomagaczy, że choć piosenek sama nie pisze, potrafi je zaśpiewać całkiem niekiepskim wokalem. Wszyscy zgodnie zdarli gardło na niekwestionowanym radiowym hicie tego roku.
3. Dawid Podsiadło - Trójkąty i kwadraty
Trójkąty i kwadraty. Trójkąty i prostokąty. Szmaragdy i diamenty. Tytuł tego kawałka dał nam naprawdę dużo możliwości do tworzenia wariacji na temat. Pozycja na podium wynika jednak nie z tytułu a z brzmienia pierwsze singla z debiutanckiej płyty Dawida Podsiadło. Lekki, sympatyczny, penetrujący umysł i zadomawiający się tam na długie godziny. Tylko łydki trochę bolą od skakania w jego rytm na nierównym terenie.
3. Dawid Podsiadło - Trójkąty i kwadraty
Trójkąty i kwadraty. Trójkąty i prostokąty. Szmaragdy i diamenty. Tytuł tego kawałka dał nam naprawdę dużo możliwości do tworzenia wariacji na temat. Pozycja na podium wynika jednak nie z tytułu a z brzmienia pierwsze singla z debiutanckiej płyty Dawida Podsiadło. Lekki, sympatyczny, penetrujący umysł i zadomawiający się tam na długie godziny. Tylko łydki trochę bolą od skakania w jego rytm na nierównym terenie.
2. Łąki Łan - Jammin'
Słuchając "Jammin' " wprost nie sposób usiedzieć, ustać, uleżeć, czy kontynuować innej, przepełnionej lenistwem czynności, która właśnie Was zajmuje. Trzeba po prostu tańczyć! W wersji live, będąc członkiem energetycznego, rozentuzjazmowanego tłumu, człowiek zaczyna szaleć bez opamiętania z wielkim, przyprawiającym o odrętwienie policzków, uśmiechem.
1. Arctic Monkeys - Do I Wanna Know?
Nie będę oryginalny. Tak samo jak w rankingu NME, tak i w moim zwycięstwo przypadło w udziale Arctic Monkeys. Tylko czy to kogokolwiek dziwi? Ciemna scena. Wstęp oparty na perkusji, a w jej rytmie po dwóch ogromnych literach AM, przebiega impuls światła. Dołącza mocny gitarowy riff. Później głęboki bas. Na końcu dociera do nas elektryzujący wokal. Nie ma piosenki, która w tym roku z jakiejkolwiek sceny zabrzmiałaby tak mocno, pozostawiając tak nieprawdopodobne wrażenia i uczucia w widzu, jak "Do I wanna know?". Słucham tego kawałka niemal codziennie i nie potrafi mi się znudzić. Tak właśnie powinien brzmieć współczesny hymn. W jego rytmie powinien po plecach przebiegać dreszcz, tak jak impuls światła po literach na scenie.