czwartek, 5 września 2013

Random Box #3: Jak rozpoznać dobrą piosenkę?

Przesłuchać? Nieee, to za proste.


Przez kilka lat dość intensywnego obcowania z muzyką zauważyłem, że istnieją sekretne sposoby na znalezienie takiej, która mi się spodoba jeszcze przed jej usłyszeniem. Co ciekawe, te zasady obowiązują niezależnie od gatunku muzycznego, dlatego ocierając się o megalomanię można je nazwać uniwersalnymi zasadami muzyki. Do tej pory doszukałem się pięciu, ale jestem przekonany, że istnieje ich więcej. 
Zapraszam do podawania własnych w komentarzach.


5 skutecznych metod na odszukanie dobrej piosenki bez włączania odtwarzacza muzyki.

1.   Teoria numeru.
 
Jeśli tytułem piosenki są cyfry, to z góry możesz założyć, że piosenka będzie dobra. Nie wiem, czy powoduje to jakaś magiczna moc liczb, która idealnie dobiera do siebie dźwięki, czy może fakt, że muzyka w gruncie rzeczy oparta jest o matematykę. Co ciekawe w przypadku tej metody bardzo często mamy do czynienia z mocno emocjonalnymi balladami, które stopniowo przeradzają się w energetyczne uderzenie.
Przykładów można podać naprawdę wiele: Radiohead – 2 + 2 = 5; Coldplay – 42; Sum 41 – 88; Kings of Leon – 17; Biffy Clyro – 57; Jimmy Eat World – 23;
                                                                     

2.   Kalifornijski Sen. 
   Słoneczna Kalifornia i jej Miasto Aniołów wprowadza twórców w nastrój, który najwyraźniej sprzyja tworzeniu dobrej muzyki. Los Angeles to obok Nowego Jorku największy „amerykański sen”; miejsce, w którym spełniają się marzenia, a pełne słońca plaże kipią radością i poczuciem wolności. Taki właśnie klimat udziela się i mnie, gdy zamykam oczy przy poniższych piosenkach: Red Hot Chili Peppers -  Californication; The Mamas & The Papas – California Dreamin’; The Subways – Kalifornia; The Eagles – Hotel California;  Katy Perry – California Gurls ft. Snoop Doog; Mazzy Star - California

                                                                        

3.   Ostatni będą pierwszymi. 
  Odkąd poznałem tę zasadę nigdy nie oceniam płyt dopóki nie przesłucham ostatniej piosenki. A to dlatego, że bardzo często piosenka, która została zepchnięta gdzieś na zamknięcie płyty okazuje się być najlepsza i zmienia cały mój odbiór krążka*.  
   Np.  Arctic Monkeys – A Certain Romance; Silversun Pickups – Common Reactor; Incubus – Out From Under; Three Days Grace – Life Starts Now; Foo Fighters – Walk;     
                                                      


*Czy w epoce streamingu muzyki z Youtube’a i Spotify można jeszcze mówić o “krążkach”?


4.   Założę się, że dobrze wyglądasz na parkiecie. 
   Piosenek o miłości powstały setki, tysiące, dziesiątki tysięcy. Nawet sir Paul McCartney śpiewał: „You'd think that people would have had enough of silly love songs”. Równie dużo piosenek powstało o tańcu. Różnica jednak jest taka, że na piosenkach z tańcem w tytule się nie zawiedziesz. 
    Np. Mando Diao – Dance With Somebody; Fall Out Boy – Dance, Dance; Lykke Li – Dance, Dance, Dance; Nouvelle Vague – Dance With Me; David Bowie – Let’s Dance    
                                                        



5. Długość ma znaczenie.  
    Nie chcę zajmować stanowiska, czy ten nagłówek ma odzwierciedlenie w każdej sferze życia, ale z pewnością odnosi się do muzyki. Długi tytuł jest praktycznie niezawodnym sygnałem, że mamy do czynienia z dobrą piosenką. Jak mawia moja znajoma: „Im dłuższy, tym lepiej”. 
   Np.  Bombay Bicycle Club – How Can You Swallow So Much Sleep; Arctic Monkeys – Why’d You Only Call Me When You’re High?; Panic At The Disco – Lying Is The Most Fun A Girl Can Have Without Taking Her Clothes Off; Marylin Manson – Heart-Shaped Glasses (When The Heart Guides The Hand); LCD Soundsystem – New York, I Love You But You’re Bringing Me Down






Disclaimer: Tekst pisany z przymrużeniem oka, proszę nie traktować poważnie ;)

2 komentarze:

  1. Mando Diao, if you know what I mean, Michale i Marcinie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałem, że Ci się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń